W tym filmie kobiety tylko marzą, żeby wskoczyć do łóżka jakiegokolwiek artysty byle hiszpańskiego. Mają przyjemność w seksie we trójkę, a jak nie mają, to znaczy, że są pretensjonalnymi frustratkami. Stałe związki są drobnomieszczańskie i bez polotu (tak Allen widzi małżeństwo Vicky). Problem tylko w tym, że jak popatrzeć dookoła siebie to dziewczyny pragną najczęściej czegoś innego - stałych związków, obliczalnych partnerów i żle znoszą trójkąty, jeżeli są na stałe. W pieknej scenerii Barcelony Allen buduje świat urojeń, który - jak mi się wydaje - ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Większość ludzi rozumie to po pierwszych goryczach przygód wakacyjnych, Allen zaś pozostaje do końca życia w krótkich spodenkach.