Strasznie słaby film, nic się nie dzieje, baby są jakieś głupie. Facet robi co chce. Koniec niczego nie wyjaśnia, bez puenty, miernota.
Tylko facet nie zauważył puenty w tym filmie :) Brak puenty jest też czasem puentą. Nie trzeba wywalac kawa na ławę.
Majka. Nie chciałem obrażać kobiet, film jest kiepski w porównaniu do innych Allena (choć da się to oglądać jakoś tam). A jaka jest puenta filmu?
Puenta jest taka, że czasem w życiu zdarzają nam się takie szaleństwa, po których ocieramy ręce mówiąc kolokwialnie i wracamy do rzeczywistości jakby nigdy nic się nie stało :) A jednak się stało i gdzieś w pamięci zostaje. Wsiadają do samolotu dwie te same osoby, które przyleciały do Hiszpanii i wracają do USA, a jednak nie do końca takie same :)
Najbardziej Allena lubię "Słodkiego Drania", "Anne Hall", i te starsze wogóle. Kilka nowych filmów jest fajnych, jednak ...Barcelona" należy do słabych i basta. Co do Foresta i Amadeusza - trudno się z tobą nie zgodzić, że to arcydzieła. Pozdrawiam Ciebie.
I tu się z Tobą zgadzam co do Allena :) Ja jego filmy w ogóle dzielę na tą twórczość starszą i te nowe komercyjne kino. Te starsze filmy, w których często sam Allen grał główne role były genialne. Jego monologi, dialogi to było to co mnie rozbrajało i przyciągało do jego filmów. Teraz jest komercyjny, czasami nawet nudnawy. Mężowie i żony, Hannah i jej siostry... te klimaty bardzo mi odpowiadały. Z tych nowych najbardziej podobał mi się "Wszystko gra". Ciekawa intryga. Pozdrawiam.
Fajnie jest porozawiać z kimś o kinie. Najbardziej ze wszystkich filmów jakie oglądałem w życiu kocham "Aż poleje się Krew" a Ty?
Pierwszy jaki przychodzi mi do głowy to jest Forrest Gump, ja go po prostu kocham. W tym filmie jest tyle mądrości takich życiowych. Za pierwszym razem się go ogląda, za następnymi warto się wsłuchać :) To najlepszy film o historii Ameryki. "Skandalista Larry Flynt" to też genialne spojrzenie na Amerykę. Zresztą Twój ulubiony film też jest filmem o historii Ameryki. Ciekawa jestem co sądzisz o polskim kinie, choć to może nie ten akurat temat dyskusji :)
Ja bardzo dużo słucham muzyki i muszę przyznać, że swego czasu kupiłem ścieżkę do F. Gumpa, jest świetna, taka amerykańska, soczysta muzyka lat 70. Oczywiście w "Krwi" też muzyka jest na pierwszym miejscu.
Z Polskich filmów: Nr 1 dla mnie to "Ziemia Obiecana", "Pamiętnik znaleziony w Saragossie", "Amator", z powalonych filmów bardzo lubię Bareje ("Alternatywy 4" i "Misia" znam na pamięć). Z nowszych produkcji nic nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia, choć warto przypomnieć o "Czarnym czwartku" (po oglądnięciu filmu nie mogłem kurcze zasnąć), Oglądam wszystko Smarzowskiego, "Wesele mnie zawsze rozwala". Zapomniałem Ci powiedzieć, że ze znanych "Imię Róży" też kocham.
Cieszę się, że doceniasz też polskie kino. Bardzo często słyszę jakie to polskie kino jest słabe, ale jeśli ktoś chodzi na słabe filmy to takie ma zdanie. Wg mnie mamy mnóstwo naprawdę dobrego mądrego polskiego kina. Smarzowski - dokładnie tak jak Ty oglądam wszystko co nakręci. Jego "Róża" zrobiła na mnie niesamowite wrażenie, "Dom zły" oglądałam 2 razy, teraz czekam na "Drogówkę" - widziałam reklamę jak byłam ostatnio na Django i myślę, że będzie to kolejny warty obejrzenia film. Z polskich najwyżej oceniłam "Rewers", widziałam go ze 3 razy na pewno. Uważam, że Polacy robią kawał dobrego kina, choć czasem bywa średnio. Polecam film "Moja krew" - mało znany, a robi wrażenie, albo "Chrzest" - świetny. "Czarny czwartek" też widziałam - wrażenia podobne do Twoich..... dużo by pisać o filmach :) Co do filmów Bareji to "Brunet wieczorową porą" wymiata ;)
Z Tarantino bardzo wysoko cenię Pulp Fiction - jako całość, fajne są Bękarty Wojny- szczególnie sceny: początek filmu i zajadanie ciastka - pułkownika wspólnie z "Szoszaną". Nie wolno zapominać o Sergio Leone i "Dobrym, Złym i Brzydkim" i "Dawno temu w Ameryce" - autor jest przecież wzorem dla Tarantino.
Oglądam wszystko Martina Scorsese - jest najlepszy ze wszystkich, jego Taxi Driver - ja piernicze (maximum kina), niedawno oglądałem "Wyspę Tajemnic" - i też jest świetny film. Wszystko czego się dotknie jest extra (nawet dokument odcinkowy "Historia Bluesa", który namaścił, nawet "Hugo i Jego Wynalazek" - na którym byłem z synem). Kino jest fajne porostu, trzeba się dzielić kinem.
Myślę, że płec ma jednak wpływ na to jakie filmy lubimy, jaki gatunek. Ja np wolę dramt, obyczaj, dreszczowce. Tarantino, Woody Alen oglądam wszystko. Jedne filmy podobają mi isę bardziej inne mniej. Nie jestem fanką westernu jako gatunku więc i Django wydaje mi się słabszym filmem Tarantino, przeciętny scenariusz, nic nadzwyczajnego, ale film zrobiony doskonale, świetna obsada i muzyka (zresztą już na ten temat się nawypisywałam na forum Django). Pulp Fiction to już klasyka kina, ale mi podobał się też bardzo Wściekłe psy i Kill Bill, Death Proof jest totalnie odjechany, ale mi się podobał. Co do Martina Scorsese to uważam, że w duecie z De Niro są doskonali.
Tak, to prawda wszystko coś my tu napisali, choć można by więcej pisać.
Pozdrawiam
Michał
podpisuje sie z przedmowca jako drugi facet, ktory nie zauwazyl puenty. Zreszta - brak puenty tez jest puenta? moze dlatego jej nie zauwazylismy, bo jej nie bylo.
film jest bodajrze najslabszym w dorobku Allena. Nic za nim nie stoi, nawet Barcelona wypada blado. Nie ma zadnego motta, nie ma nad czym myslec, postacie zbudowane sa plytko, zeby nie powiedziec, irytujaco. Przewidywalny, jakby zrobiony byl wbrew sobie, bez polotu, bez Allenowskiej magii... Ogladam ten film raz za razem, co jakis czas, w nadziei, ze moze odkryje, ze zrozumiem, o co chodzi, ale jakos do tej pory mi sie nie udalo, zaczynam myslec, ze to po prostu niewypal.
No właśnie mowiłem, ale majkalipcowa mnie zaatakowała. Dobrze jest oglądnąć "Manhattan", który jest o podobnych perypetiach jednak na wysokim poziomie. Świetny film, śweitne aktorstwo, klimat, ławeczka jest, Manhattan, muzyka. Wszystko jest. Zgadzam się petrzekowalski, że w "VKB" nie ma Barcelony, muzyka śmieszy, nie ma tu nic.
Allenowskiej magii już nigdy w filmach nie będzie i z tym musimy się pogodzic. On już robi tylko komercyjne kino. Co nie zmienia faktu, że film jako obrazek mi się podobał. Po typową Allenowską magię trzeba wrócic do lat 80-tych.
Ale przede wszystkim do lat 70. "Wszystko co chcieliście wiedzieć o seksie...", "Anne Hall", "Manhattan", "Śpioch" - to są filmy, tu jest magia, świetne duety, dialogi, muzyka, rewelacja. W latach 80 było kilka fajnych filmów, nie dawno oglądałem "Tajemnica śmierci na Manhattanie" - super, gdyż jest ten duet.
A widziales Scenes from a mall? Oparty na Bergamowskich Scenach z zycia malzenskiego... Film ciekawy niezmiernie, mi sie podobal, choc z Allenem, nie jest Allena. Swietna Bette Midler. Polecam, mam do niego sentyment.
A co do Manhattanu, to naturalnie, to klasyka, Tajemnica, wybitna... Wnetrza, hannah i jej siostry, ale Crimes and misdemeanors - to chyba moj ulubiony jego film, fascynuje mnie za kazdym razem.
Majko - znow sie z Toba nie zgodze. Komercyjne, nie oznacza od razu, ze zle. Nie mam nic przeciwko komercyjnym filmom, niektore przeciez okazaly sie dobre.
Nie chodzi tez o to, ze magia z Allena uciekla. Chodzi o to, ze film, o ktorym mowimy, jest kompletnie pozbawiony jakiejkolwiek glebi. Tyle.
Miasta, w których Allen kręci filmy żeby znaleźc się w tytule filmu muszą mu słono zapłacic. Czy to nie jest komercja ? Wolałam jak kręcił filmy w Nowym Jorku w jednych i tych samych miejscach, a było w nich tyle mądrości, błyskotliwych dialogów. Uważam, że tamte kino już nie wróci. uważasz, że Poznasz przystojnego bruneta jest lepszy od Vicky lub Co nas kręci co nas podnieca ?
Przystojny Brunet dzieli z VCB niechlubny tytul najgorszego Allena:) Co nas kreci co nas podnieca widzialem, ale kompletnie nie pamietam (hmmm...). O polnocy w Paryzu natomiast podobalo mi sie, bardzo. Zakochani w Rzymie nie byli zli.
Zgadzam sie, co do Nowego Jorku (ale ja akurat mam sentyment do tego miasta). Allen pewnie tam nie wroci, przynajmniej nie na te skale i nie na stale, ale czuje, ze nie nalezy go skreslac, jeszcze nie. Chociaz fakt, duzo blyskotliwosci z niego ucieklo.
Właśnie o to mi chodziło, że te filmy były takie jakieś nijakie, nie sposób nawet sobie przypomniec o czym. Filmem "O północy w Paryżu" wg mnie Allen się wybronił. Fajny pomysł na scenariusz. Też mam sentyment do NY, ale tylko dlatego, że marzył mi się tak realnie :)
Allen jak nawet oślepnie to kręcił będzie. Ostatnio chwalił się pamiątką po Szymborskiej (wyklejanki). Może coś w Krakowie jednak?
Za dużo kasy chciał od Krakowa żeby w łaskawości swojej nakręcił tam film. Co tu dużo mówić, Żyd.
No Żyd, ale cholerka oni robią najleprze kino (bracia Cohen, Allen, Spilberg, a w pierony tego).
Mi to tam rybka czy Żyd czy nie Żyd, ale coś w tym jest, że kasę liczyc potrafią ;)
Z kina na Żydów schodzimy, Szymborska to też Żydówka była. A dobra zostawmy ich, bo przyjedzie ABW albo co.
Allen jak nawet oślepnie to kręcił będzie. Ostatnio chwalił się pamiątką po Szymborskiej (wyklejanki). Może coś w Krakowie jednak? Eeeeeee pewnie nie.